Moje urodziny (dzieki wszystkim za mile zyczenia) spedzilismy w Helsinkach.
Stolica kraju pelnego zimnych blond ludzi nas nie oszolomila. Pogoda niespecjalnie zachecala do spacerow, ale wiedzieni checia podbijania kolejnych procentow swiata powedrowalismy szlakiem wzdluz najwiekszych atrakcji miasta. Mieszanka nietypowej architektury w stylu moskiewsko-wiedenskim (nie jest to fachowe okreslenie i Adze sie pewnie nie spodoba;) nie zrobila na nas wielkiego wrazenia. Bardzo smaczna byla za to tytulowa zupa z lososia na nadmorskim targu. Bronilismy jej przed mewami jak lwy (morskie?).
Okolo 18 miasto zaczelo wygasac z predkoscia zblizona do parowania turystycznych zapedow z naszych glow i cial. Pojechalismy na lotnisko, by tam zaliczyc klasyczny kibel przy sudoku.
Potem byl lot...