To poczatek (b)loga, bo w zalozeniu efekt ma byc zblizony do dziennika podrozy
Dzien zero: zero kilometrow, zero nowych miejsc, zero atrakcji
Na dobry poczatek mamy przekichane - gonitwa po Warszawie za majka u boku (na szczescie mama Agi przechwyci malenstwo i popoludnie bedzie nieco luzniejsze DZIEKI *)). Plecaki w zasadzie spakowane, ale pozostalo nam kilka spraw do zalatwienia: arkadia, apteka, bank, fryzjer, dwoch lekarzy...
To wszystko z remontem w tle. W biurze kuja piony i konca nie widac.
Niezlaeznie od wszystkiego jutro z rana ruszamy do Helsinek (tam 10h stopover ze zwiedzaniem miasta) i dalej do goracego Bangkoku. Tam ladujemy rano czasu europejskiego, a o 1335 lokalnego (GMT +6?).
Zapraszamy do kolejnych wpisow
Pozdrawiamy
M+A+J