W Ao Nang mieliśmy realizować drugą część (pierwsza dotyczyła pobytu na wyspie z dala od utartego szlaku - Yai Noi) naszych wizji o południu Tajlandii. To stąd mieliśmy odbywać snorklowe eskapady na znane z filmów o Bondzie rajskie wysepki z białymi plażami i kajakowe wycieczki po słynnej zatoce Phang Nga oferującej jaskinie i niedostępne łodzią zatoczki. Niestety nasze plany pokrzyżował padający przez 72h bez przerwy deszcz. Momentami tak intensywny, że chodnikami i ulicami płyną strumienie wody sięgające kostek. Nawet na obliczu Tajów maluje się nieprzyjemne zaskoczenie, normalnie w marcu pada tu sporadycznie i nie więcej niż 40mm miesięcznie... I lokalsi i turyści trochę z nudów, a trochę żeby mieć co pokazać następnym pokoleniom robią fotki deszczu i jego druzgocących skutków czym się da.
Lekko zdesperowani i po zapoznaniu się z fatalnymi prognozami postanowiliśmy przebookować lot do HKG na najwcześniejszy możliwy i tak opuścimy Tajlandię już jutro po południu. Liczymy, że w HK i okolicznych wyspekach zgodnie z prognozami przywita nas słońce i przyjemna temperatura, a zgodnie z tym co pisaliśmy wcześniej mamy tam jeszcze kilka planów do zrealizowania.
MAK
PS. Dzis dorzuce jeszcze kilka ilustracji, w tym takze toczacej sie tu apokalipsy.
PS2. Ciekawe jak dostaniemy sie jutro na lotnisko, skoro wlasnie dowiedzialem sie od naszego resortowego kierowcy, ze jedyna droga do miasteczka jest nieprzejezdna, bo w zaglebieniu po drodze stoi woda po delikatnei mowiac uda... Wczoraj bylo po lydki...
Pozyjemy zobaczymy.