Koh Yai Noi to mniejsza i bardziej rozwinięta z dwóch wysp Yai, czyli "długich". Większe ucywilizowanie w tym wypadku oznacza, że na wyspie są dwie drogi, kilkadziesiąt samochodów, kilkaset jednośladów wszelkiej maści, przystań, targ, szpital i ze trzy wioski. Nocleg należy zarezerwować z wyprzedzeniem i po dopłynięciu na miejsce z prowincjonalnego Bang Rong Pier na północnym wschodzie Phuket, pojechać prosto w wybrane miejsce taksówką. Obowiązuje sztywny cennik - płatne od głowy. Nasz wybór padł na Taebek Seaview Bungalows i był to strzał w dziesiątkę. Położone na wzniesieniu chatki z drewna i rattanu (?)/bambusa z obszernymi tarasami oferowały przyjemny, bo przewiewny, nocleg (bez AC), ciepły prysznic i zapowiadany w nazwie "resortu" wspaniały widok na morze i wapienne skały małych wysepek zatoki phuket. Wartością dodaną miejsca pobytu była osobowość gospodarzy - lokalnego policjanta i jego japońskiej żony. Maja szybko ochrzciła ich wujkiem i ciocią i tak już zostało. Cztery dni (w zależności od pogody, a ta była w kratkę) spędziliśmy na czytaniu, spaniu, lezeniu, plażowaniu i spacerach oraz, oczywiście, na pałaszowaniu sporządzancyh przez wujostwo dań kuchni azjatyckiej. Jak się domyślacie było całkiem błogo i relaksująco. Na tyle, że odpuściliśmy internet i telefon, a wy zaczęliście elektroniczne poszukiwania ;) (Thx!) Inną zaletą, a może raczej cechą charakterystyczną pobytu był bliski kontakt z naturą, zasypialiśmy przy krzykach gekonów (wychodzi pokrewieństwo z krokodylami), a budziły nas głosy ptaków, w tym pary pięknych dzioborożców, żerujących na papajach i bananach z przydomowego ogrodu wujków. Ciemną stroną naszych bliskich spotkań z przyrodą były pobudzone desczową wilgocią chmary muszek i komarów, które cięły niemiłosiernie.
Z Koh Yai Noi wyjechaliśmy z poczuciem, że udało nam się spędzić kilka dni na prawdziwym nic nie robieniu, z mnóstwem muszelek, z pełnymi brzuchami i nieustannie się drapiąc w pokąsane członki (te narażone na ugryzienia owadów;). Niestety, wyspę opuszczaliśmy w padającym od wczesnego przedpołudnia deszczu. Jak się później okazało, miał to być dopiero początek pory deszczowej w pigułce, w środku tajskiego lata...
MAK